Przemknął tylko korytarzami, tak by nikt go nie zauważył. Droga z lochów był ciężka. Nogi miał jak z waty, choć powoli wracał do swojej sprawności. W myślach całą drogę przeklinał Arsene. Wszystko go bolało.
Ruszył do łazienki i przemył twarz, która była cała od krwi. Miał tylko nadzieję, że oprócz rozwalonej wargi nic mu nie jest. Nie chciałby być szczerbaty. Zaklął głośno i uderzył pięścią w ścianę, obok lustra. Dawno nie był taki wściekły. Musi coś z tym zrobić, nie może sprawić, ażeby tamten poczuł się bezkarny.
Odetchnął głęboko pary razy i ruszył do pokoju. Ściągnął brudne i zniszczone ubrania. Rzucił je na podłogę przy swoim łóżku. Miał w dupie, czy współlokator je zauważy. Wyciągnął świeże ciuchy i ubrał je.
Powinien się położyć, jednak ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę to siedzenie bezczynnie w pokoju. Nie podda się. Jeszcze go Francuz popamięta.
Wyszedł trzaskając drzwiami.
z/t