Hali ciągnęła bagaż po szkolnych schodach. Była na zwolnieniu lekarskim dość długi czas i znów musiała przystosowywać się do nowych, choć starych warunków, a tego nienawidziła.
Tak czy inaczej musiała sobie poradzić. Stąpała powoli, trzymając za sobą wielki bagaż na kółkach. Twarz jej skierowana była w dół, a oczy spoglądały na własne buty.
Znów się zaczęło... - pomyślała.
Po chwili rączka od bagażu z dziwnej przyczyny się urwała, a cały bagaż zjechał w dół, pozostawiając na schodach ubrania i inne osobiste rzeczy. Ogólnie rzecz mówiąc jeden wielki bałagan.
Hali stała tak, spoglądając na to wszystko, a potem usiadła na jednym z stopni i się rozpłakała po cichu.