W ogóle jak miło, że jednak ktoś się tam zjawił. Ba, że je zauważył. A o owym nieznajomym bezimiennym przybyszu to już nie wspomnę, bo, poniekąd, uratował jej życie. Wybawca, cholera. I do tego podarował jej coś...coś, co teraz było upchnięte na dnie jej torby, która to o dziwo jeszcze się po tym wszystkim nie rozpadła.
Opatrzyli je, zaszyli rany. Wszystko jest okej...albo byłoby takie, gdyby nie zostawiali ich samych, we dwie. Bała się, że zaraz zacznie robić jej wyrzuty, nakrzyczy na nią...no cokolwiek. Więc gdy tylko zapadła głucha cisza India podniosła się z siedzenia, poprawiając zwisającą z ramienia torbę.
-Ja...ja będę się już zbierać...-mruknęła cicho w jej stronę. Może i powinna z nią zostać i wyjaśnić sobie parę rzeczy, ale w tym momencie nie była w stanie.
Stojąc w drzwiach odwróciła się na chwilę w jej stronę.
-I...dziękuję, że ze mną zostałaś. Nie uciekłaś-posłała jej jeszcze ciepły uśmiech i już jej nie było.
z.t